Jedno małe miejsce
Wydaje Ci się, że zwiedziłeś już wiele miejsc i znasz historię swojego kraju na pamięć? Polska nie ma przed Tobą tajemnic, bo przecież podręczniki do historii opisują szczegółowo każdy jej zakątek? Jednak o tym nie przeczytasz w żadnej szkolnej książce.
Jest na ziemi jedno małe miejsce, gdzie mieści się zamek. Tak, tak, właśnie zamek. Niby taki zwykły, niewyróżniający się niczym specjalnym, a jednak wyjątkowy. Zamek Książąt Mazowieckich w Ciechanowie. Budowany cegiełka po cegiełce, został wreszcie wzniesiony w latach osiemdziesiątych XIV wieku. Historia zazwyczaj nas nudzi, jednak w tym przypadku muszę jej trochę przytoczyć, aby pokazać wyjątkowość tego miejsca. Początki budowy zamku sięgają roku 1429, kiedy jego architekt, mistrz Niklos, przedstawił księciu Januszowi I rachunki budowlane, dotyczące prac przy wznoszeniu twierdzy. Niestety, niespełna pół wieku później, książęca rezydencja uległa poważnym uszkodzeniom. Pożar nie tylko uszkodził zamek, ale też strawił stare miasto. Na szczęście, na odbudowę nie trzeba było długo czekać. Podczas prac renowacyjnych obiekt znacznie unowocześniono, co wśród gości wywołało zachwyt, a przepych i zgromadzone w nich kosztowności świadczyły o zamożności jego bogatych mieszkańców. Kiedy zmarł ostatni książę mazowiecki – Janusz III, zamek został podarowany w posagu królowej Bonie, która była żoną Zygmunta Starego – tak, tej samej królowej, której zawdzięczamy włoszczyznę. W XVI wieku nastąpiło przebudowanie zamku na renesansową rezydencję królowej.
Pamiętam, że jako małe dziecko, stojąc naprzeciw zamku, miałam wrażenie, że śnię albo oglądam „Wakacje z duchami”. Do dziś mam w głowie obraz zamku i mnie objeżdżającej go samochodem. I nie wiem czy to był sen, czy działo się to naprawdę. Za każdym razem zżerała mnie ciekawość: „co jest w środku”. Chciałam tam wejść i przekonać się na własne oczy, ale nie było mi to dane, bo zamek był zamknięty dla zwiedzających. Pozostawała mi jedynie wyobraźnia o miejscu, w którym niegdyś mieszkała królowa. Jako mała dziewczynka nie widziałam tam książąt ani rycerzy w zbrojach. Główną postacią była dla mnie królowa Bona w swoich przepięknych sukniach. Wyobrażałam sobie jej komnatę przepełnioną luksusowymi meblami, ozdobami i kosztownościami. Nie interesowały mnie wieże ani fosy obronne. Byłam dumna, że to właśnie w tym zamku rezydowała królowa Polski.
A dziś? Dziś również nie zaspokoję swojej ciekawości. Mogę za to podziękować władzom samorządowym, które toczą spór o rekonstrukcję zamku i wciąż uparcie strzegą jego tajemnic.
Zamek najlepiej wygląda tak jak został wzniesiony, bez zbędnych ingerencji współczesności. Ten budynek to kawałek naszej historii, zatem dlaczego tak uparcie władze dążą do jej zmiany? By przyciągnąć turystów? Zmieniając wygląd i charakter miejsca? To na pewno nie zaprowadzi ich do „dzikich tłumów”, przeciskających się przez miasta i mieściny, by zobaczyć gdzie rezydowała królowa Bona.
Jednego jestem pewna, że to jedno z niewielu miejsc, gdzie można poznać historię od podszewki, gdzie można dotknąć murów i powiedzieć: „Jest na ziemi jedno małe miejsce…”. Szkoda tylko, że niedocenione i zaniedbane – po co kłócić się o projekt? Lepiej przeprowadzić rekonstrukcję i dać szansę ludziom, by mogli zobaczyć Zamek Książąt Mazowieckich i poznać jego historię z najmniejszymi szczegółami. Naprawdę warto.
Katarzyna Kaniecka, absolwentka studiów I i II stopnia na kierunkach: Dziennikarstwo i komunikacja społeczna oraz Kulturoznawstwo.