Praca w korpo
Chociaż przez ostatnich kilkanaście lat rynek i gospodarka bardzo się zmieniły, to praca w korporacji wciąż budzi dużo sprzecznych opinii. Wciąż bardzo popularne są barwne opowieści o uwolnieniu się ze szponów korporacji. Jednak firm nadal przybywa i nie narzekają one bynajmniej na brak chętnych do pracy, brak chętnych do zostania 'korpo-szczurami’. Kto nie marzył o pracy na wysokim piętrze lśniącego biurowca z pięknym widokiem na miasto?
A jednak 'korporacja’ kojarzy się z normami i procedurami, z zabijaniem kreatywności. Z drugiej strony panuje przekonanie, że takie firmy budują atmosferę wyścigu, wywołują stres i wymagają totalnego oddania. Tak czy inaczej określenie 'korpo’ jest raczej demonizowane i pejoratywne. Mimo wszystko, wielu pracowników czuje się bezpiecznie korzystając z wysokich dodatków socjalnych i prywatnej opieki medycznej. Za cenę nerwów, ciągłego wyścigu i zarwanych weekendów ale mając poczucie, że za nimi stoi bogaty kolos, lider rynku.
Zaraz po maturze zaczęłam pracować w małej firmie. Byłam młoda, ambitna i pełna energii. Po kilku miesiącach miałam poczucie, że nie jestem odpowiednio wynagradzana wiec poszłam po podwyżkę. Z naręczem dokonań wkroczyłam dumnie do gabinetu szefa. Po kilku minutach wyszłam z naręczem nowych, dodatkowych obowiązków i kwaśną miną, bo
o podwyżce mogłam zapomnieć. Firmę kupiła duża korporacja.
Przez kolejnych kilkanaście lat byłam pracownikiem korporacji (już nie też wyżej wymienionej). Moi bracia, którzy od wielu lat są 'na swoim’ nazywali mnie pieszczotliwie 'korpo-szczurzycą’. Nigdy nie utożsamiałam się bardzo z firmą, 'deadline’ nie był moim bogiem a jedynie terminem, który można przesunąć, jednak wszystkie ww. negatywne aspekty pracy mnie dotknęły. Stres, nieprzespane noce, nerwowe weekendy i strach przed zwolnieniem jeśli będę zbyt wolna.
Po 18 latach przepracowanych w korporacjach postanowiłam 'wziąć sprawy w swoje ręce’ i otworzyłam jednoosobową działalność gospodarczą. Dzięki pracy w korporacjach jestem dużo pewniejsza siebie w kontaktach biznesowych, nauczyłam się systematyczności, organizacji pracy, podszkoliłam języki obce. I mimo, że jestem 'na swoim’ to nadal wykonuję pracę dla korporacji. Nie mam już niestety, jak 'korpo-szczury’ gwarantowanej przerwy na obiad, ubezpieczenia grupowego i dofinansowania do okularów. Ale nadal wstaje do pracy na ósmą rano, z kubkiem kawy w ręku i laptopem pod pachą biegnę w szpilkach na spotkanie.
Bo wyścig trwa dla wszystkich tak samo. Czy jesteś samozatrudniony, czy pracujesz
u lokalnego przedsiębiorcy, czy kontraktem związała cię międzynarodowa firma. Tak samo żyjesz szybko, tak samo gonisz każdy dzień, tydzień, miesiąc…
Kto pracował w wielkiej korporacji i w małej prywatnej firmie ten wie, że satysfakcja
z pracy, poczucie sukcesu czy ilość siwych włosów nie zawsze zależą od formatu pracodawcy. Wszędzie trzeba się starać, angażować, działać szybko i skutecznie. Czy nazwiesz to 'fokusem na target’, czy sumienną pracą – nieistotne.
Karolina Karwacka, studentka III roku Fotografii w nowych mediach, WUE