Na początku było słowo…
Na początku było słowo. Potem słowa dwa. Później słów kilka, tych bardziej i mniej ważnych. Jednoznacznych i znaczących wiele. Cały świat zaczął mówić. Mówimy o sobie, o innych, o wszystkim i o niczym. Mówimy szczerze lub nieszczerze, prosto lub zawile. Ale mówimy, piszemy. Tworzymy i niszczymy. Czym jest słowo? Czym jest język?
Pierwsze słowo wypowiedziane przez dziecko jest tak samo ważne, jak jego pierwszy krok. Ostatnie słowo umierającej bliskiej osoby jest równie istotne, co jej ostatni gest. Słowa potrafią żyć własnym życiem. Wypowiedziane mogą zranić albo ukoić ból, zagoić ranę. Zbliżają i dzielą. Czy mają jakąś magiczną moc?
Wierzę w moc słów. Moja wiara jest tak wielka, że ociera się o fanatyzm. Wierzę w nią ślepo i bezgranicznie i nikt tej wiary nie jest w stanie mi odebrać. Nieważne, czy jest to słowo powiedziane czy zapisane i nieważne w jakim języku. Nieistotne, czy to tysiąc słów czy tylko jedno. Wierzę w ich moc.
Ludzie mówią, że nie liczą się słowa, a czyny; że ludzie kłamią. A czy odkrycie tego, że jesteśmy okłamywani nie jest ważne? Czy nie pozwala nam poznać lepiej drugiego człowieka? Może kluczem do zrozumienia innych jest właśnie patrzenie na nich przez pryzmat tego, co mówią? Jaką wagę przykładają do słów? Używają ich świadomie czy paplą bez sensu? Czy naprawdę czyny są ważniejsze od słów?
Im lepiej ludzie się znają, im bliżej ze sobą są, tym jest większa szansa na ich „porozumienie bez słów”. Tylko na czym dokładnie ono polega? Czy skoro znamy się jak łyse konie, to nie potrzebujemy już do siebie mówić? Takie porozumienie oznacza chyba właśnie to, że doskonale wiemy, jakich słów druga osoba miała zamiar użyć. W tym sensie język nabiera nowego, metafizycznego znaczenia. Ale nawet wtedy słowo nie traci na ważności. Wręcz przeciwnie, staje się kluczem do ludzkiego umysłu, do jego myśli i wyobrażeń.
Może się wydawać, że zasób słów w każdym niemal języku jest niewystarczający do wyrażenia wszystkiego, co wyrazić byśmy chcieli. Czasem brakuje nam słowa, a wypowiadane zdania nie do końca odpowiadają temu, co znajduje się w naszej głowie. Czy powodem są faktyczne braki w istniejącym języku, czy może nasze chaotyczne myśli? Ile razy okazywało się, że dokładne przełożenie myśli na słowa kończyło się porażką, brakiem sensu? O ile łatwiej byłoby, gdyby ta praca, która spoczywa na naszych barkach była wykonywana automatycznie, bez wysiłku i z pożądanym efektem.
Posługiwanie się słowem jest umiejętnością, która niektórym przychodzi łatwiej, a innym trudniej. Ale warto zdać sobie sprawę z tego, jak wiele można zyskać, kiedy już nauczymy się jej i będziemy wykorzystywać naturalnie. Kiedy dobór odpowiednich słów nie będzie wysiłkiem, a ułożenie myśli w konkretne zdania będzie przyjemnością, a nie frustrującą koniecznością. Słowa dają nam wybór i wolność w najlepszym znaczeniu. Dają komfort myślenia i nadają formę wyobrażeniom. Pojawiły się nie bez powodu i nie znikną ot tak, po prostu. I nawet, jeżeli wybierzemy milczenie, będą trwały w naszym umyśle i w każdym aspekcie naszego życia. Taką moc mają słowa.
Aleksandra Gieryng, absolwentka WUE